Wszyscy tęsknimy za rajem Ewa Kiedio
Wszyscy tęsknimy za Rajem
Chętnie znaleźlibyśmy się właśnie tam – w ogrodach z życiodajnymi źródłami, kojących
zielenią i odciętych od zewnętrznego chaosu. W wyciszonych przestrzeniach górskich,
zdających się mieć bezpośrednią łączność z czymś najważniejszym, co jest ponad nami i co
nas przekracza. Może także w urzekających prostotą białych domkach, sprawiających
wrażenie, jakby otulały swych mieszkańców. Słowem – tam, gdzie swoim malarstwem
pozwala nam zajrzeć Dorota Berger.
„W takim miejscu musi żyć człowiek szczęśliwy” – myślimy. A pewnie także: „Ktoś, kto maluje
w taki sposób, musi nosić w sobie wielką harmonię”. Patrząc na przedziwne krajobrazy
oddane z iluminatorską precyzją i dbałością o szczegół, przekonani jesteśmy, że nie może
być inaczej.
To obrazy zrodzone z tej samotności, która jest chwilowym odejściem, by zebrać siebie w
całość, nabrać dystansu, mieć kontakt ze sobą i Innym. Z tego „bycia jak dziecko”, które jest
zaufaniem, ale nie przekracza granicy infantylności. Z wiary, że największym Artystą jest
Stwórca wszystkiego, a ludzcy artyści uczestniczą w Jego Pięknie. Także z głębokiego,
osobistego wczytania w księgi Biblii – jej fragmenty Dorota Berger przywołuje wprost przy
poszczególnych pracach.
Z takim również nastawieniem trzeba by wybrać się w podróż przez te krajobrazy.
Niespiesznie, dając im czas, by pracowały w nas razem z towarzyszącym im Słowem. To
okazja do uruchomienia w sobie wyobraźni, wprowadzenia siebie w przedstawione miejsca,
zmierzenia się z pytaniami, które się przy tej okazji zrodzą. Czemu wydaje nam się, że tam
właśnie byłoby lepiej? Co jest tam, a nie ma tego tutaj, w naszej codziennej rzeczywistości?
Czego nam brakuje? Jaką pustkę w sobie namierzyliśmy? Jaką tęsknotę? Czy w jakiś
sposób możemy sprawić, żeby te cechy przeniknęły do naszego świata – stały się obecne
teraz, obok nas?
Tęsknotą za inną rzeczywistością naznaczone jest zarówno patrzenie na obrazy Doroty
Berger, jak i sam jej proces twórczy. Za Jackiem Mierzejewskim artystka powtarza: „Maluję
to, czego mi brak”. Wiele z obrazów, przy których na usta cisną się określenia „pełen
spokoju”, „sielski” czy nawet „rajski”, powstało – jak przyznaje artystka – w najczarniejszych
chwilach: „Może dlatego tak często malowałam Boże obietnice. Czepiałam się ich jak
tonący”.
Jedną z najważniejszych dla artystki obietnic jest ta z Księgi Izajasza: „Każę wytrysnąć
strumieniom na nagich wzgórzach i źródłom wód pośrodku nizin. Zamienię pustynię w
pojezierze, a wyschniętą ziemię w wodotryski” (Iz 41,18). Od tego, co zewnętrzne i
materialne, zapowiedź ta prowadzi nas w głąb, do nadziei dotyczącej stanu naszego
wnętrza, psychiki i ducha. Tą samą drogą idzie malarstwo Doroty Berger.